Lato
w pełni... i chociaż nie możemy narzekać na upały, bo zdarzają
się raczej sporadycznie, to myślę, że kilka tricków jak spakować
się na plaże pomoże Wam plażować bez obaw!
Wyznaję
zasadę, że lepiej się wcale nie opalić niż później cierpieć...
dlatego pierwszą warstwę kremu z wysokim filtrem, (nigdy mniej niż
30!) nakładam na całe ciało już w domu, jeszcze zanim włożę na
siebie bikini.
Ponieważ promienie słońca
łapię już od maja, teraz wystarcza mi filtr SPF 30. Szczególnie upodobałam
sobie ten marki Bielenda. Czy jest chloroodporny – tego nie udało
mi się jeszcze przetestować, ale na pewno nie klei się do niego
piasek, tak jak do wszystkich innych kremów. Wystarczy go tylko lekko
strzepnąć z ciała, a nie trzeć i jeszcze nabawić się otarć.
Mogę też potwierdzić, że jest wodoodporny, bo nawet po wyjściu
ze słonej wody, na ciele nie zrobiły się żadne białe smugi, które
świadczyłyby o tym, że krem spływa. No i jak większość
kosmetyków Bielenda – pięknie pachnie.
Jednak
osobom o jasnej karnacji, albo tym, którzy planują egzotyczne
wakacje – polecam filtr o faktorze 50 i żaden inny, chyba, że
kostium Pocachontas chcecie włożyć szybciej niż na Halloween.
Dodatkowo
jeśli będąc w ciepłych krajach, chcecie uniknąć poparzeń i
uzyskać piękną, brązową opaleniznę, polecam zająć leżak pod
parasolem i dodatkowo chronić twarz kapeluszem i okularami, a na
pełne słońce wystawiać ciało tylko podczas pluskania się w
basenie.
Powyżej 28 stopni mój makijaż sprowadza się do kremu z filtrem i tuszu wodoodpornego. ...ale wtedy niestety wszystkie niedoskonałości są widoczne. Bielenda przybywa z odsieczą i proponuje nam krem a'la BB z filtrem SPF 50! Coś idealnego! Neutralny kolor, który lekko wyrównuje koloryt cery i sprawia, że staje się ona matowa... Warstwa kremu nie spływa pod wpływem wody i nie pozostawia brzydkich zacieków.
Kostium kąpielowy zazwyczaj kupuje na wyprzedaży. Ten ze zdjęć kupiłam w zeszłym roku w H&M. Na plażę nie ruszam się też bez okularów przeciwsłonecznych, ulubionego kapelusza i klapek. Na bikini narzucam lekkie, zwiewne sukienki, albo kombinezony. Czasami dobieram też jakąś biżuterię, ale wybieram wtedy taką, której nie będzie mi zbytnio żal, jeśli czasami zaginie w piasku.
Na plaży, zazwyczaj co godzinę... a przynajmniej po każdej kąpieli w morzu/jeziorze/basenie nakładam kolejną warstwę kremu z filtrem!
Nie zapominam też o delikatnej skórze warg, która naprawdę nie przepada za nadmiarem promieni słonecznych. Czasami nakładam na nie cienką warstwę kremu z filtrem, ale latem ich najlepszym przyjacielem jest kultowy EOS. Mój ma zapach granatu - orzeźwiający i owocowy. W dodatku bardzo wygodnie się go aplikuje.
Idąc na plażę nigdy nie zapominam o butelce wody - najlepiej z listkiem mięty i dodatkiem soku z cytryny. W wygodne pudełko zabieram kawałki arbuza, który świetnie orzeźwia i dodatkowo nawadnia organizm.
Co prawda na plaży nie można się nudzić... ale ja dodatkowo umilam sobie czas książką lub czasopismem (najlepiej o modzie! :) ).
Moje ulubione perfumy na letnie dni to Chanel Chance. Chociaż idąc na plażę aplikuje je tylko na sukienkę/kombinezon albo włosy, aby uniknąć ewentualnych poparzeń.
A co musi się znaleźć w Waszej plażowej torbie? ;)
Wciąż Ci nas mało?
Zapraszam na nasze kanały social media.
I N S T A G R A M : oligatorkaaa, klaudia_sobkowiak
S N A P C H A T : oligatorkaaa, ksobkowiak1
XOXO
Oligatorka