Witajcie kochani,
wiem, że nie było mnie tutaj ponad miesiąc.
Nareszcie maturalny szał za mną, a przede mną już tylko czteromiesięczne wakacje, a to oznacza... dużo czasu na zajmowanie się blogiem ! :)
Nie mogłam się doczekać kiedy wrócę do blogowania, chociaż statystyki mówią, że zaglądaliście tutaj nawet kiedy mnie nie było.
Sezon narciarski dobiegł już końca, ale jeszcze przed świętami Wielkanocnymi miałam okazję pojechać na tydzień do Bad Gastein, małego autriackiego kurortu, którego kameralną atmosferę moja rodzina ceni sobie od lat.
Jest to małe miasteczko położone w dolinie Gastein, doceniane już od czasów rzymskich jako uzdrowisko. Upodobała je sobie także dynastia Habsburgów, o czym świadczą pozostałości po licznych pałacach.
Jest to małe miasteczko położone w dolinie Gastein, doceniane już od czasów rzymskich jako uzdrowisko. Upodobała je sobie także dynastia Habsburgów, o czym świadczą pozostałości po licznych pałacach.
Z miasteczka rozchodzi się wiele tras spacerowych. Nawet osoby, które nie przepadają za białym szaleństwem na stokach mogą wybrać się np. na spacer wzdłuż Sisi Promenade, gdzie napotkają wiele wodospadów, a co cenniejsze nawdychają się prawdziwego, czystego, alpejskiego powietrza.
Kiedy warunki narciarskie nie dopisywały, wybrałyśmy się z kuzynką na spacer wzdłuż Wilhelm Promenade.
I nie byłyśmy tam same... a wręcz miałyśmy wrażenie, że wkroczyłyśmy na obcy teren. :)
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Chmury się przetarły i na drugi dzień warunki do jazdy były idealne!
Zaczęłyśmy od zdrowej, sytej porcji witamin.
Spędzając urlop w Bad Gastein mamy wiele możliwości wyboru ośrodków narciarskich. Nawet jeśli nie mamy ze sobą samochodu, od czego są skibusy...
Oczywiście kwietniowe kaprysy pogody wykluczają wiele z opcji, niektóre trasy są pozamykane, trzeba decydować się na te, które położone są na jak najwyższych wysokościach,
Narciarstwo wyczynowe w naszym wydaniu... czyli ,,first let me take a selfie''.
Po prostu dwie blondynki w Alpach. :)
Rzecz, na którą muszę szczerze przyznać czekałam od ostatniego pobytu w Bad Gastein. Germknodel - tyrolski przysmak, którego nie znajdziecie już po włoskiej stronie. Pyza rozmiarów jak nasze polskie dwie, wypełniona śliwkami, polana sosem waniliowym i posypana makiem. Do picia nic innego, jak tylko Almdudler - czyli ziołowa odmiana coca coli.
Podobno to, co zje się na stoku to się nie liczy! :)
Jeżeli do nart dołożymy pływanie w hotelowym basenie i sauny ... to faktycznie od Germknodla naszej figurze nic się nie stanie.
Bad Gastein jest ośrodkiem także uzdrowiskowym. Woda mineralna płynie w kranie, skóra po wzięciu prysznica nie jest ściągnięta, ani sucha. Grzechem jest z tego nie korzystać.
Jednak pogoda w górach zawsze jest wielką zagadką. Żeby Wam to udowodnić dwa poranki pod rząd zrobiłam dla Was zdjęcie mojego widoku z okna.
Nie byłabym sobą, gdybym w takim pięknym miasteczku nie przygotowała dla Was stylizacji ,,Apres Ski'' czyli ,,Po nartach''. W kwietniu w dolinie temperatura jest całkiem znośna, o ile nie pada deszcz i nie ma śniegu. Ja mogłam sobie pozwolić na włożenie ukochanego trenczu, pod którym miałam moją ulubioną, ciepłą !!! bluzę projektu Lany Nguyen. Zestaw dopełniłam różowymi dodatkami, aby nadać mu optymizmu, słońce pojawiało się raczej rzadko. Elegancję trencza przełamałam sportowymi butami. Na takim wyjeździe liczy się wygoda. Co Wy na to?
pics me & Dorota Sargiotto
| płaszcz ; coat - ZARA | bluza ; blouse - Lana Nguyen | spodnie ; pants - Marc by Marc Jacobs | buty ; sneakers - Reebok | szal ; scarf - Tally Weijl | zegarek ; watch - DKNY | iPhone case - Marc by Marc Jacobs | torebka ; bag - MOHITO |
XOXO
Matury również już za mną...ufff. Co za ulga!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemne zdjęcia, podoba mi się dobranie butów i szaliczka w tym samym odcieniu. Ten kolor ma moc!
Ale ja lubię oglądać relacje z wyjazdów :) Mam nadzieje, że maturki poszły dobrze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPamiętam ten czas w tamtym roku po maturach. Człowiek oddycha z ulgą, że to już koniec. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo piękne widoki! A co do trencza i sportowych butów to naprawdę mi się podoba. Fajnie, że dodałaś ten różowy akcent u góry w postaci szaliczka. Bo pewnie dzięki temu tak dobrze to wygląda. Ja nie jestem fanką łączenia sportowego stylu z eleganckim ale akurat w takim wydaniu stylizacja przypadła mi bardzo do gustu! Pozdrawiam. :)
mozedzis.blogspot.com ♥