Z całego serca przepraszam Was za tak długi przestój w postach... To się więcej nie powtórzy. Z uwagi na datę, mam dla Was dzisiaj post z cyklu miesięcznych inspiracji.
Ostatnie dni lata i pierwsze dni września zawsze były dla mnie wyjątkowe... oznaczały nie tylko fakt, że skończyło się spanie do 12:00... Dla mnie był to zawsze początek czegoś nowego, nie wiedzieć czemu, pierwsze dni września zawsze dają mi odczuć, że coś zmienia i nikt nie jest w stanie nad tym zapanować. Też tak macie? Myślałam, że jest to związane z rozpoczęciem roku szkolnego, ale nawet po rozpoczęciu studiów, kiedy wakacje trwają aż do października nic się nie zmieniło.
Poza tym, że za chwile zacznę hurtowo kupować rutinoscorbin i pić herbatę z miodem... wrzesień to także czas najsmaczniejszej zupy pomidorowej! Polecam też zrobić przecier pomidorowy z wrześniowych pomidorów, żeby zimą nie musieć posiłkować się tym z super marketu. Na deser pieczone jabłka nadziewane dżemem z jeżyn i gorzką czekoladą... albo placek ze śliwkami. Na pewno wstawię Wam przepisy...
Oczywiście jako fashionfreak uwielbiam też jesień za fashion week'i i za to, że przymusowo muszę posprzątać szafę... W tym roku pod ręką zostawię sobie: swój ukochany klasyczny trencz z Zary, czarny filcowy kapelusz... i to, co wygrzebałam z szafy mamy. Tegoroczną jesień możemy spokojnie nazwać ,,powrotem do przeszłości" dlatego kradnę mamie z szafy: jej starą, skórzaną torbę na ramię, którą nosiła do liceum, czarną koronkową sukienkę, która wygląda prawie jak z pokazu Givenchy, rudy sweter z supermodnym golfem, (Nienawidzę golfów, ale czego się nie robi...) i spodnie dzwony... A żebym nie była gołosłowna z tą przeszłością... Mój must have to kraciasta, plisowana spódnica z szafy... babci!
Brzmi przerażająco? Pokażę Wam jak ujarzmić każdą z tych rzeczy.
Miałam tradycję, że co roku na koniec wakacji farbowałam włosy... aż kiedyś lądowałam na szkolnym boisku z grzywką w kolorze niedogotowanej zupy marchwiowej... Od tamtego czasu ograniczam się do mniej inwazyjnych zabiegów. Dobrze wrócić do swojego środowiska pracy/szkoły i sprawiać wrażenie osoby wypoczętej, nie ma w tym nic złego. Małe domowe spa z użyciem dobrych peelingów i mocno nawilżających kosmetyków, będzie jak miód dla skóry po lecie.
Nie zapomnijcie też o uśmiechu... Ja właśnie testuję nowy sposób wybielania, stworzony przez iWhite. Efekty na pewno zobaczycie na blogu.
We wrześniu kolorystykę zaczyna zmieniać nie tylko świat dookoła, ale i kosmetyki... Na ustach powinny królować czerwienie, bordo... a królową kolorów została: fuksja.
A Wy co najbardziej lubicie we wrześniu? Piszcie w komentarzach.
Wciąż Ci mnie mało?
Zapraszam na moje kanały social media.
S N A P C H A T : oligatorkaaa
XOXO
Juz nie moge się doczekać stylizacji o ktorych piszesz. w ogole fajny post. czytalam dwa razy. lubię Twoj styl pisania. lekki i zabawny. zawsze sie uśmiechne przy Twoim poscie.
OdpowiedzUsuń