Od samego rana sznurowałyśmy ulicami Rynku Krakowskiego, już w porze II śniadania...
Jednak wszystko co dobre musi się skończyć...
Ulicą Grodzką w ukropie dotreptałyśmy na Wawel, żeby zwiedzić Dzwon Zygmunta i groby Królów Polski.
Przyjął sie zwyczaj, że trzymając za serce Dzwonu Zygmunta trzeba pomyśleć życzenie.
Wiecie co jest śmieszne, że kiedy stajemy przed perspektywą hipotetycznego spełnienia jednego z naszych życzeń nie mamy pojęcia, czego pragniemy.
Kraków przypomina swoimi ulicami wiele znanych miast, odnalazłam w nim dziś nawet kawałek wąskich Weneckich uliczek.
Kolejnym punktem programu było Collegium Maius i przecudowny dziedziniec.
Mojej kuzynce Agnieszce należą się podziękowania, za pokazanie nam Chimery - kultowego miejsca, gdzie możemy znaleźć obiadowe tarty i niepowtarzalne surówki w naprawdę dobrych cenach.
Kto z nas nie narzeka, że w jego mieście nie ma Bubble Tea?
Otóż przechadzając się Floriańską zaczepiła nas dziewczyna wciskając w rękę ulotkę o nowo otwartym miejscu. Od razu rozpoznałam co jest grane i co sił popędziłyśmy po mrożoną, zieloną herbatę z dodatkiem lychee i jabłka z żelkami tutti frutti.
Delektowałyśmy się nią podczas... pluskania w fontannie.
A w drodze do domu znalazłyśmy ulicę, którą umieszczam tutaj z dedykacją dla Route XXX.
Do końca dnia jeszcze daleko,
idziemy się pożegnać z Krakowem.
XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz